Laverę wybrałam kierując się jedną z najniższych cen oraz jej w miarę prostym składem. Przyglądając się pozostałym etykietom dezodorantów (określanych pięknie mianem "BIO") stwierdziłam, że Lavera ma najmniej "syfu" - czyli substancji szkodzących (w liście poniżej, napisałam co wzbudza mój niepokój).
Dopiero zaczynam test. Po miesiącu napiszę Wam obiektywną recenzję.
SKŁADNIKI:
Wzbudzające Twoja czujność. Porównuję z moja podstawową listą, najbardziej nieprzyjaznych substancji --> popatrz na wpis o paście do zębów << KLIK >>.
- Zinc PCA - Pirolidynokarboksylan cynku, jest dozwolony w bardziej naturalnych kosmetykach. Reguluję produkcję nadmiaru sebum , działa przeciwtrądzikowo łagodząc stany zapalne skóry, działa przeciwbakteryjnie. Działa alergizująco...
- Triethyl citrate - Cytrynian trietylu, neutralizuje nieprzyjemny zapach potu, będąc zastępczym źródłem węgla dla mikroorganizmów bytujących w tamtych miejscach. Dzięki niemu wytwarzane są związki bezzapachowe. Nie doszukałam się możliwego, negatywnego działania...ale nie ufam mu w pełni.
- Linalool - 3,7-dimetylo- 1,6-oktadien-3-ol, wymieniony w składzie jeśli stężeniem przekracza 0,01 % w produkcie spłukiwanym i 0,001 % w produkcie niespłukiwanym. Jest używany jako substancja zapachowa i powoduje mocne alergie skórne!!!
- Benzyl Salicylate - toksyczny dla układu odpornościowego (stosowany w kremach z filtrami UV), alergenny dla skóry. W trakcie ciąży oraz karmienia i laktacji, nie powinno się go stosować.
- Zinc Ricinoleate - neutralizuje nieprzyjemny zapach potu... tutaj przestaję już grzebać w faktach...
...
Podczas sprawdzania składów kosmetyków, by być świadomym konsumentem nie dającym się "wpuszczać w maliny", dowiaduję się coraz więcej o tym, co kryje się pod każdą nazwą substancji, pod każdym skrótem. Jestem przerażona, jak bardzo mocno przemysł kosmetyczny, poszedł w kierunku sztuczności i trucia człowieka.Korzystam z różnych źródeł, które mogę Wam z czystym sercem polecić;
- Tutaj dowiecie się czy dany składnik jest bezpieczny (moja podstawowa baza oraz źródło do tekstów na blogu: Baza Komisji Europejskiej o substancjach i skladnikach kosmetyków << KLIK >>. (skład, toksyczność, dopuszczenie do stosowania, minimalna zawartość dopuszczona do stosowania, brak szkodliwości oraz działanie nieznane - zbiór dyrektyw, regulacji, lista).;
- polecam również bloga: Zielony zagonek.pl - autorka bardzo dokładnie opisuje negatywne działanie substancji dodawanych do kosmetyków, mając rację, że jedynymi , naturalnymi kosmetykami są te, które zrobimy sami (DIY) oraz niektóre produkty spożywcze jak np.: smalec - moja prababka używała go do twarzy w latach 40-stych.Wiem,że smalec ma charakterystyczny zapach, ale babka miała piękną cerę aż do 80 r.ż, i tu nie chodzi o zmarszczki, tylko o brak wyprysków, alergii, koloryt skóry, odporność. Wśród produktów spożywczych, mamy dostępny szeroki wybór olejów tłoczonych na zimno (np. olej z awokado, orzechów, pestek dynii, lnu - ten ostatni nie pachnie ładnie... to z nich wyprodukuję swoje "beauty", naturalne, specyfiki do pielęgnacji twarzy. Na razie używam olejków ubogim, lecz najprostszym składzie (więcej w kolejnej eko zmianie). ;
- Trzecia baza z dokładnym wykazem substancji i związków chemicznych, niepożądanych na skórze oraz w przewodzie pokarmowym, lecz pożądanych w przemyśle kosmetycznym. Czytajcie: www.zdrowe-kosmetyki.pl/niebezpieczne_subst.php.
Zacytuję Wam jeszcze Ewę Kozioł, piszącą bloga "Zielony Zagonek":
"(...)mało kto pamięta, że ekologia to również minimalizm. Wszystkie te produkty są produkowane, transportowane, przetrzymywane w ogrzewanych sklepach wiąże to za sobą ślad węglowy (...) do tego bardzo często dochodzą plastykowe opakowania, otoczki i ulotki czy faktycznie to wszystko takie bio? Powinniśmy być świadomymi konsumentami, skoro nie chcemy truć swojego ciała wybierając składniki eko to dlaczego chcemy truć środowisko śladem węglowym? (...) nikomu oprócz nas na naszym zdrowiu nie zależy, firmy kosmetyczne mają na celu zarobić pieniądze, a nie dbać o zdrowie konsumenta.".
Uważam, że dziewczyna na rację. Szukam, kupuje, zmieniam na lepsze. Portfel sapie, warczy, stęka... pieniądz odpływa.
JAK zauważyliście, żaden z "naturalnych" kosmetyków, dostępnych w bio, eko, naturalnych, sklepach, nie ma idealnego składu, lecz mniej lub bardziej okrojony z najgorszych składników... A ceny tych kosmetyków są "gargantuicznie duużze "( jak na polskie realia, zarobki, chęć dbania o własne zdrowie codzienne, a nie tylko "od święta)", pomimo informacji na opakowaniu: ",że BIO, że NATURALNY, że ma bardziej okrojony z chemii skład". Producenci robią na naszej niewiedzy oraz obowiązującej modzie "NIEZŁY BIZNES"...
Nadmiar informacji, prowadzi mnie do takiej oto konkluzji.
Pomimo mnogości "BIO" kosmetyków o "nienaturalnym" raczej składzie, nie ustanę w poszukiwaniach idealnych produktów, idealnej firmy przyjaznej środowisku.... Zacznę również, robić własne maści, na podstawie przepisów ekologicznych bloggerek! Oczywiście, będę je przechowywała w szklanych pojemniczkach. ZERO PLASTIKU!
Niestety, ale zdrowa żywność jest teraz dużo droższa. A raczej powinna kosztować tyle, ile kosztuje, bo jest zdrowa - ale w porównaniu z chemią niestety przegrywa. Ludzie lubią porównywać i chemia jest tańsza głównie ze względu na tańszy koszt wyprodukowania tylu związków chemicznych. To jest naprawdę bardzo smutne, że ktoś, kto chce zdrowo żyć, musi mocno nadwyrężyć swoje finanse.
OdpowiedzUsuńBędę się starała znaleźć kompromis, miedzy byciem jak najbardziej "eko" a zachowaniem równowagi finansów. Być może uda mi się wpaść na kilka przydatnych pomysłów, dla czytelników oraz producentów żywności,związanych np. ze wspieraniem lokalnego handlu oraz uczynieniem cen przystępnymi;-))Trzymaj kciuki!
Usuń