niedziela, 21 lutego 2016

Słodkie grzeszki – gorzki artykuł




Życie jest pełne niespodzianek.

Ciągle nas zaskakuje. 



    Coś jest modne a za chwile przestaje być.  Raz jajka i gruszki z brązowymi plamkami są niezdrowe, za moment jagody goji ogłaszane są trucizną.  Od długich rozmów przez komórkę możesz dostać raka głowy, co okazuje się nie do końca prawdą. W telewizjach śniadaniowych, czasopismach rządzą propagandy, że trzeba wykonywać co chwilę badania rutynowe, tylko kto za to zapłaci jeśli NFZ nie Finansuje tego typu badań a w klinikach prywatnych płacisz krocie. W Internecie krążą bezmyślne reklamy pokazujące nowe, egzotycznie drogie owoce, które rzekomo mają więcej witamin i właściwości pro-zdrowotnych od naszych, polskich… Ludzie lecą, chłoną, magia presji tłumu by być „Fit”, za wszelką cenę (nawet pokaźnego debetu co miesiąc na koncie oraz zadłużenia;-(()zwycięża. 






    Nikt nie zastanawia się nawet jak duże pieniądze zarabiają na nas (konsumentach, pisząc brzydko o człowieku) osoby promujące te wszystkie nowości. Nikt nie neguje owczego pędu do osiągnięcia doskonałości  CIAŁA (nie ducha czy umysłu… ). Tylko dlaczego mamy się temu poddawać? Czy naprawdę odrobina cukru raz, dwa raty w tygodniu nas wykończy jeszcze przed czterdziestką?
Zastanawiacie się czasem gdzie się podziało u ludzi krytyczne myślenie oraz ostrożne podejście do tej całej dietetycznej i wellness’owej mody?



    Otóż dzisiaj pokazuje Wam moje ulubione jedzonko, z którego w życiu nie zrezygnuje, i które nie wpędzi mnie do grobu, tak jak to uważają guru od diet, dyscypliny i bycia „BEST BODY” za wszelką cenę. Czasem warto wyluzować i nie napinać się tak. Stres potrafi wykończyć człowieka o wiele szybciej niż nie stosowanie się do tych, wszystkich wskazówek „zdrowo-życiowych”. 





         Pogoń za „tzw. Ideałem”, potrafi wpędzać ludzi w obsesję na punkcie kontroli BTW oraz poziomu tkanki mięśniowej kontra tłuszczowej, w ciele. Zaczyna dominować obsesja doskonałego wyglądu za wszelką cenę.
   Całe ich jadłospisy są podporządkowane tylko narcystycznemu budowaniu własnej sylwetki. W ramach przykładu, opiszę akcję mojej znajomej z Wrocławia, Eweliny. Dziewczyna je wszystko co bezglutenowe, ekologiczne i ma stałe pory posiłków w ciągu dnia, z których "za Chiny" nie zrezygnuje, nawet gdyby jej matka, przyjaciółka lub osoba jeszcze bliższa potrzebowała jej pomocy natychmiast.
 Nie stwierdzono u niej celiakii ani przybierania na wadzie po spożywaniu glutenu. Ona za wszelką cenę chce być „TRENDY”. W poszukiwaniu ciasteczka bezglutenowego, potrafi zmarnować wszystkim dzień, goniąc ich po całym mieście i nie licząc się z planami i potrzebami intelektualnymi osób spędzających z nią ten czas.  





     Uważam, że relacje z ludźmi pozbawione egoizmu i narcyzmu, są ważniejsze od stawiania w centrum własnej cielesności.  Niestety z takim podejściem (opisywanym w artykule) spotykam się już bardzo często. Porównując czasy sprzed 10-ciu lat, widzę jak bardzo ludzie się zmienili i oddalają się od siebie nawzajem, jak mocno zatracają tylko w pełnym skupieniu na sobie i swoim ciele. 

    Coraz częściej brakuje nam wyrozumiałości dla odmiennego zdania innych ludzi i wszystkich staramy się „nawracać” na bycie  fit. A przecież  życie to nie tylko kult młodości i zdrowia. Życie to też chwile. Ulotne. Nie powtórzą się już. Kiedyś będziesz żałował, że nie spędziłeś ich z kimś kto jest dla Ciebie ważny, poświęcając mu całą uwagę, robiąc coś czego pragnąłeś bardziej od bycia fit i w centrum uwagi.

6 komentarzy:

  1. Świetny tekst! Zgadzam się w stu procentach. Zaczyna mnie już przerażać ten cały szał na bycie fit

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie ktoś kto myśli podobnie do mnie! Zgadzam się!

    OdpowiedzUsuń
  3. O tak, przybijam Ci piątkę, kochana, a nawet cztery. Dobrze napisałaś i prawdę. I pewno, co masz nie mówić, jak trzeba ludzi uświadamiać w ten pozytywny sposób i dawać im powód do myślenia. :) Jogurt bardzo mi przypomina takie francuskie jogurty naturalne, które kupowałam, gdy byłam odwiedzić mojego mężczyznę. Pamiętam, gdy wrzuciłam fotkę z takim jogurtem i ktoś napisał pod spodem "to wcale nie jest fit" i się zaśmiałam. Bo właśnie moje bycie fit polega na tym, że mam takie ciało i taki metabolizm, że mogę sobie pozwolić nie być fit. Mogę sobie pozwolić na kawałek tortu, bo jem takie rzeczy tak rzadko i tyle spalam, że kompletnie nie czuję wyrzutów sumienia. To musi bardzo boleć - mieć mnóstwo rzeczy, grzeszków, wyjątków, wyrzutów sumienia do rozliczenia ze swoją psychiką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To są właśnie te smaczne jogurciki z Leclerca i Carreoura!
      Cieszę się, że wszystkie widzicie pewną obsesję w rzeźbieniu ciała i koncentrowaniu się tylko na sylwetce. Sport to przede wszystkim zdrowie i kawał dobrej zabawy!
      Nie ważne jaki mamy brzuszek i jakie kształty. Ważne co daje nam dana aktywność i sport;-))

      Usuń
  4. Rozmawiałyśmy niedawno o tym prawda? Ja już dość dawno widziałam że to całe Fit życie idzie w złą stronę i zamiast promować zdrowie to robi się chorą obsesją.

    Polecam książkę Sondry Ray ''Jedyna dieta jaka jest'' mówiąca o tym że to nasze podejście i myśli tworzą jedzenie dobre lub złe. Że zjedzenie lodów gdy mamy na to ochotę nie musi oznaczać porażki. Wystarczy iść za trzema podstawowymi zasadami: jemy gdy jesteśmy głodni,jemy na co mamy ochotę według intuicji i jemy do uczucia sytości a nie przejedzenia. Tylko tyle i aż tyle :)

    Życie jest zbyt krótkie żeby tracić czas na ciągłe diety i ortoreksyjnym czy obsesyjnym podejściu do jedzeniu czy ciała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetny komentarz! Książkę chętnie przeczytam.
      Masz w 100 % tach rację!
      Też to stosuję: " jemy gdy jesteśmy głodni,jemy na co mamy ochotę według intuicji i jemy do uczucia sytości a nie przejedzenia." To sa złote zasady dobrego odżywiania się bez przeginania;-))

      Usuń

TOP